Airandira
obudziły hałasy w salonie. Ktoś coś upuścił. Coś ciężkiego i metalowego. Co do..? Skupił się i rozpoznał ciche
kroki Sonii. Próbowała go nie zbudzić, ale najwyraźniej jej nie wyszło.
Przetarł oczy, wciągnął powietrze i energicznie wstał. Przyciągnął się i
wyszedł z sypialni. Ze zdziwieniem zobaczył dziewczynę utrzymującą w powietrzu
część czarnej zbroi. Bodajże naramiennik.
- Witaj
Soniu.
- Witaj
Mistrzu Airandirze. – skłoniła się. – Wybacz, że cię zbudziłam. Dopiero słońce
wzeszło.
- Już
nie takie „dopiero”, lato się skończyło i świt nadchodzi coraz później.
Dziewczyna
skrzywiła się, zamknęła oczy i ręką wskazała za zbroję wiszącą na specjalnym
stojaku. Naramiennik poszybował za jej dłonią i zawisł na swoim miejscu.
- Nie
wiedziałem, że potrafisz unosić przedmioty magią.
- Nie do
końca… Gdybym potrafiła, jeszcze byś spał…
- Mimo
wszystko, jak na czarodziejkę to sporo. Co to za zbroja?
- Wielki
Mistrz kazał mi ją ci przynieść, mówił, że powinieneś ją rozpoznać. Masz ją
mieć na sobie w czasie testu. Brakuje jeszcze nagolenic i rękawic, zaraz je
przyniosę.
Podszedł
do stojaka i przyjrzał się zbroi. Czarna, wykończona kolcami. Na środku
napierśnika miała wycięcie i rozchodzące się od niego, ciemnoszare malunki. Teraz
sobie przypomniał. To jego zbroja. Sam ją zrobił. Wiele nocy poświęcił, by
malunki były w stanie lśnić razem z kryształem Był pierwszym, który wymyślił
farbę z drobinkami kryształów przenoszących światło. Miał ją na sobie podczas
turniejów na dworze królewskim i na swoim ostatnim teście. Dbał o nią tak, jak
i dbał o swój miecz. Każde zadraśnięcie od razu naprawiał, polerował. Z
utęsknieniem by ją teraz założył, był jednak jeden problem. Po tylu latach ta
zbroja nie miała prawa być na niego dobra.
- Nie
musisz ich przynosić.
- A-ale
dlaczego?
- Za
gruby na nią jestem. – Airandir uśmiechnął się. – Nie wcisnę się w nią. Na test
pójdę w samych szatach, może założyłbym rękawice, ale w sumie byłoby to bez
sensu, skoro mam walczyć magią, a nie mieczem.
- Mam ją
odnieść?
- Nie,
zostaw ją. Zbyt wiele miesięcy poświęciłem, by teraz miała pójść w odstawkę.
Dopasuję ją z powrotem do swojego rozmiaru. Nagolenice i rękawice przyniosę
sobie sam po teście. Powiesz mi, gdzie są?
- W domu
Wielkiego Mistrza.
-
Dziękuję… Zjem dzisiaj śniadanie? Raczej by się przydało. – mrugnął do
dziewczyny.
Sonia
wybiegła z domu. Ona chyba naprawdę lubi
biegać… Airandir chwilę spoglądał za nią przez okno, po czym rozejrzał się
po okolicy. Kilkoro dzieci szybowało nad ziemią w różnych kierunkach, ganiając
pożółkłe liście. Dwie kobiety siedziały na ławeczce niedaleko nich rozmawiając
i co chwilę zerkając na nie. Pewnie matki. Wyglądały na spokojne, biorąc pod
uwagę to, że za kilka godzin rozpocznie się niebezpieczny test. No tak… przecież ani ich dzieci, ani one nie
będą musiały brać w nim udziału. Prawdopodobnie. Przyjrzał się jednej z
nich, wyglądała znajomo. To ta sama kobieta, która odciągnęła od niego Galdana
tydzień temu. Jego żona. Z nią pewnie
mógłbym walczyć… Raczej jest silna, skoro to małżonka maga, który uczył
wojażki. Nagle jego uwagę przykuła czarna postać, pospiesznie snująca w
kierunku wschodniej bramy. Eldren miał niezadowolony wyraz twarzy. Przystanął i
spojrzał w górę.
~ Airandirze!
~ Eldren? – usłyszał wołanie brata. - Coś jest nie tak?
~ Nie spodoba ci się ta
wiadomość… Król będzie obserwował test.
~ Nie mam ochoty na żarty…
~ Zobacz sam. – przesłał obraz karocy zdobionej złotymi
ornamentami i grupki magów odzianych w białe szaty i zbroje, strażników rodziny
królewskiej. Airandir w oddali zobaczył niewyraźne zarysy postaci pędzących na
koniach. Ten widok bardziej go zaciekawił.
~ To moi przeciwnicy?
~ Tak. – obraz zniknął. – Lepiej się czujesz?
~ Dużo lepiej, dziękuję za troskę. Gdy słońce
będzie szczytować zjawię się na Arenie.
~ Dobrze. Muszę się zająć gośćmi.
Głos
Eldrena stał się niewyraźny. Airandir przestał się wsłuchiwać i odszedł od
okna. Miał nieco ponad dwie godziny na przygotowanie się. Stanął na środku
pokoju i spojrzał na swoje dłonie. Skupił się. Próbował sprawić, by z jego
palców buchnęły płomienie. Nagle jego skroń i pierś przeszył ból. Skulił się. Niech to szlag! Zacisnął zęby. Usłyszał
pukanie i w drzwiach stanęła Sonia.
- Widzę,
że się rozgościłaś! Już nawet nie czekasz na pozwolenie! – warknął. Przestraszona
dziewczyna zaczęła mamrotać jakieś przeprosiny. Airandir się opamiętał. – Nie…
To ja przepraszam. – skrzywił się. – Znowu spróbowałem. I znowu nie wyszło. Oczywiście,
że możesz wchodzić bez pozwolenia. – dziewczyna rozpromieniła się.
Odebrał
od niej tackę i zaprosił do środka. W rękach miała jeszcze małe zawiniątko i
przez ramie przewieszoną ciemnobrązową szatę. Weszła do salonu i położyła ją na
krześle.
- Co
jest w zawiniątku? – zapytał, przebierając się.
- Zioła,
które pomogą ci w skupieniu i ewentualnym bólu. – Sonia przygotowała śniadanie
i zajęła się robieniem naparu.
- Nie
otrujesz mnie? – zaczął przeżuwać chleb. – Znasz się na tym?
- Każdy
w mojej rodzinie się na tym zna. – kąciki jej ust się delikatnie uniosły. – Nie
masz się czego bać.
-
Rozumiem… – szeroko się uśmiechnął. - A przypomnisz mi moment, od którego
jesteś ze mną na „ty”?
****
Eldren
wzbił się w powietrze i szybował w kierunku bramy. Musiał się pośpieszyć. Król
życzy sobie osobistego przywitania. Wiadomość, że Airandir lepiej się czuje
trochę go uspokoiła, ale wciąż martwił się, skąd to wszystko się wzięło. Spędził
pół wczorajszej nocy na czytaniu starych książek i jedyne, co znalazł, to
przedarta kartka, na której było coś napisane o blokadzie wywołanej przez
jakieś stworzenie. Ale to nie było to samo. Miał tylko nadzieję, że to, na co
cierpiał jego brat, było chwilowe.
Doleciał
do wrót w idealnym momencie. Akurat karoca zatrzymała się przed bramą. Poprawił
szatę i przybrał uśmiech na twarz. Wizyty królów zawsze z jakiegoś powodu go stresowały,
zwłaszcza te niespodziewane. Nigdy nie
przyjeżdżali na testy… W końcu jeden zainteresował się życiem Gildii? Wyszedł
za bramę. Jeden z magów odzianych w białe zbroje otworzył drzwiczki. Po małych złotych
schodkach zaczął powoli schodzić mężczyzna w średnim wieku. Ubrany był w długą
czerwoną tunikę w złote ornamenty przepasaną skórzanym pasem. Na głowie miał
koronę. Jego twarz powoli zaczęły pokrywać zmarszczki, a ciemne włosy i bródka
przeplatać się z siwymi pasemkami, ale zielone oczy wciąż tryskały życiem. Za
nim wyskoczyły dwie dziewczynki odziane w błękitne suknie, zaraz za nimi wyszła
ciężarna małżonka króla, niosąc na rękach może dwuletniego synka.
- Witaj
Wielki Mistrzu Eldrenie. – pochylił głowę.
- Witam
w Gildii królu Dymitrze. – mag skłonił się. – Prosiłem, by rodzina Waszej Wysokości
pozostała w zamku, to nie będzie bezpieczne.
- Moje
dziewczynki mnie uprosiły. Strażnicy nas obronią, prawda maluchy? – dzieci
zaczęły się śmiać i klaskać w ręce.
Eldren z
trudem utrzymywał uśmiech na twarzy. Miał ochotę wygarnąć królowi
nieroztropność i głupotę, ale stwierdził, że lepiej zostawi to dla siebie.
Słońce za niedługo będzie szczytowało. Poprowadził rodzinę królewską i
strażników ku rozpadającej się Arenie, tam, gdzie on sam będzie obserwował
zdarzenia.
- Z jakiej
okazji będziecie walczyć? Jakiś turniej?
- Nie do
końca… - Nawet nie raczyłeś się dowiedzieć,
po co tu przejeżdżasz… - Odbędzie się test siły maga.
- Nie
słyszałem o czymś takim.
- Bo już
ich nie robimy. Mag, który będzie dzisiaj testowany, po prostu nie podszedł do
niego, gdy miał dwadzieścia pięć lat, gdy siła kryształu teoretycznie przestaje
intensywnie rosnąć.
-
Dlaczego?
-
Wyjechał. Dotarliśmy. – Eldren uciął temat i wskazał rodzinie siedziska.
Na
miejscu zebrała się już większość mężczyzn Gildii, kobiety rzadko kiedy
interesowały się testami, a dzieciom nawet się o nich nie mówiono.
~ Airandirze jesteś już?
~ Już jestem blisko.
~ Dobrze. Zmienię trochę zasady.
~ Ze względu na mój „problem”,
prawda?
~ Tak, nie przejmuj się.
Gdy Wielki
Mistrz zobaczył postać brata stojącą na środku Areny, uniósł się w powietrze i
użył magii, by wzmocnić swój głos. Mówił, rozglądając się wokół i sprawdzając,
czy wszyscy przeciwnicy się zjawili.
-
Serdecznie witam wszystkich zgromadzonych na teście, który odbywa się po raz
pierwszy od pięciuset lat! Jednak ten będzie się trochę różnił od ostatnich. Kilku silnych magów z danej Gildii będzie posyłać trzy swoje najsilniejsze
uderzenia w stronę bariery testowanego, najpierw z osobna, potem zjednoczeni. Jeśli
ta się utrzyma, na ich miejsce wejdzie inna trójka silniejszych magów. I tak
będzie póki bariera nie upadnie lub póki nie zmienię zasad. Czy to jasne?!
Na
widowni podniósł się rumor. Wszyscy magowie zakrzyknęli. Airandira przeszedł
dreszcz. Zaraz się zacznie.
- A więc
wzywam przedstawicieli Gildii miasta Zuro!
**********
Test się rozpoczął i Airandir znowu czuje się jak niepewny osiemnastolatek, a w dodatku wszystko obserwuje król ;) Po co przyjechał? Może z tą wizytą związane są jakieś jego plany?
Mam nieodparte wrażenie, że król coś kombinuje... Walka będzie świetna ;P
OdpowiedzUsuńJeszcze jak okaże się, że Airandir zna kogoś z Gildii Zuro... :D
Ach! Ta Sonia :P
Czekam na next i weny ;)
Muszę przyznać, że ten rozdział wydaje się jak na razie najlepszy spośród pozostałych, jest dłuższy i bardziej opisowy.
OdpowiedzUsuńBardzo mnie ciekawi wcześniejsze życia Airandira. Wyjechał, ale dlaczego? Stworzyłaś postać niesamowicie tajemniczą, ale i pociągającą. Życie w gildii zdaje się odżyć przez jego przybycie. Czym jest ta choroba, z którą się zmaga? Będę z niecierpliwością oczekiwać opisu jego przygód, jakichś wspomnień czy chociażby jego kolejnych przygód.
Co do testu zastanawia mnie pewna rzecz, czy ze względu na stan zdrowia Airandira nie mógł zostać przesunięty? Wydaje mi się, że nawet lekkie przeziębienie moze być powodem osłabienia maga, a co dopiero dysfunkcja jego mocy. Myślę, że test może być katastrofalny w skutkach, nawet majac lekko nagięte zasady.
Ostatnia kwestia... A mianowicie król. Czegoż on tam szuka? "- Z jakiej okazji będziecie walczyć? Jakiś turniej?
- Nie do końca… - Nawet nie raczyłeś się dowiedzieć, po co tu przejeżdżasz… - Odbędzie się test siły maga.
- Nie słyszałem o czymś takim." Po tym fragmencie wnioskuje, że totalnie nie ma czego tam szukać. No cóż, czekam na wyjaśnienia.
Pozdrawiam ;)
Co do testu, jak pewnie wiesz z poprzedniego rozdziału, Eldren dowiedział się o chorobie dopiero na wieczór przed testem, kiedy wszystko już było przygotowane. Mimo to, chciał go przełożyć, a raczej zabronić Airandirowi brania w nim udziału, no ale cóż, ten się uparł i Wielki Mistrz nie miał nic do gadania ;)
UsuńRównież pozdrawiam :)