wtorek, 23 lutego 2016

Rozdział 7.


     Airandira obudziły hałasy w salonie. Ktoś coś upuścił. Coś ciężkiego i metalowego. Co do..? Skupił się i rozpoznał ciche kroki Sonii. Próbowała go nie zbudzić, ale najwyraźniej jej nie wyszło. Przetarł oczy, wciągnął powietrze i energicznie wstał. Przyciągnął się i wyszedł z sypialni. Ze zdziwieniem zobaczył dziewczynę utrzymującą w powietrzu część czarnej zbroi. Bodajże naramiennik.

- Witaj Soniu.

- Witaj Mistrzu Airandirze. – skłoniła się. – Wybacz, że cię zbudziłam. Dopiero słońce wzeszło.

- Już nie takie „dopiero”, lato się skończyło i świt nadchodzi coraz później.

     Dziewczyna skrzywiła się, zamknęła oczy i ręką wskazała za zbroję wiszącą na specjalnym stojaku. Naramiennik poszybował za jej dłonią i zawisł na swoim miejscu.

- Nie wiedziałem, że potrafisz unosić przedmioty magią.

- Nie do końca… Gdybym potrafiła, jeszcze byś spał…

- Mimo wszystko, jak na czarodziejkę to sporo. Co to za zbroja?

- Wielki Mistrz kazał mi ją ci przynieść, mówił, że powinieneś ją rozpoznać. Masz ją mieć na sobie w czasie testu. Brakuje jeszcze nagolenic i rękawic, zaraz je przyniosę.

     Podszedł do stojaka i przyjrzał się zbroi. Czarna, wykończona kolcami. Na środku napierśnika miała wycięcie i rozchodzące się od niego, ciemnoszare malunki. Teraz sobie przypomniał. To jego zbroja. Sam ją zrobił. Wiele nocy poświęcił, by malunki były w stanie lśnić razem z kryształem Był pierwszym, który wymyślił farbę z drobinkami kryształów przenoszących światło. Miał ją na sobie podczas turniejów na dworze królewskim i na swoim ostatnim teście. Dbał o nią tak, jak i dbał o swój miecz. Każde zadraśnięcie od razu naprawiał, polerował. Z utęsknieniem by ją teraz założył, był jednak jeden problem. Po tylu latach ta zbroja nie miała prawa być na niego dobra.

- Nie musisz ich przynosić.

- A-ale dlaczego?

- Za gruby na nią jestem. – Airandir uśmiechnął się. – Nie wcisnę się w nią. Na test pójdę w samych szatach, może założyłbym rękawice, ale w sumie byłoby to bez sensu, skoro mam walczyć magią, a nie mieczem.

- Mam ją odnieść?

- Nie, zostaw ją. Zbyt wiele miesięcy poświęciłem, by teraz miała pójść w odstawkę. Dopasuję ją z powrotem do swojego rozmiaru. Nagolenice i rękawice przyniosę sobie sam po teście. Powiesz mi, gdzie są?

- W domu Wielkiego Mistrza.

- Dziękuję… Zjem dzisiaj śniadanie? Raczej by się przydało. – mrugnął do dziewczyny.

     Sonia wybiegła z domu. Ona chyba naprawdę lubi biegać… Airandir chwilę spoglądał za nią przez okno, po czym rozejrzał się po okolicy. Kilkoro dzieci szybowało nad ziemią w różnych kierunkach, ganiając pożółkłe liście. Dwie kobiety siedziały na ławeczce niedaleko nich rozmawiając i co chwilę zerkając na nie. Pewnie matki. Wyglądały na spokojne, biorąc pod uwagę to, że za kilka godzin rozpocznie się niebezpieczny test. No tak… przecież ani ich dzieci, ani one nie będą musiały brać w nim udziału. Prawdopodobnie. Przyjrzał się jednej z nich, wyglądała znajomo. To ta sama kobieta, która odciągnęła od niego Galdana tydzień temu. Jego żona. Z nią pewnie mógłbym walczyć… Raczej jest silna, skoro to małżonka maga, który uczył wojażki. Nagle jego uwagę przykuła czarna postać, pospiesznie snująca w kierunku wschodniej bramy. Eldren miał niezadowolony wyraz twarzy. Przystanął i spojrzał w górę.

~ Airandirze!

~ Eldren? – usłyszał wołanie brata. - Coś jest nie tak?

~ Nie spodoba ci się ta wiadomość… Król będzie obserwował test.

~ Nie mam ochoty na żarty…

~ Zobacz sam. – przesłał obraz karocy zdobionej złotymi ornamentami i grupki magów odzianych w białe szaty i zbroje, strażników rodziny królewskiej. Airandir w oddali zobaczył niewyraźne zarysy postaci pędzących na koniach. Ten widok bardziej go zaciekawił.

~ To moi przeciwnicy?

~ Tak. – obraz zniknął. – Lepiej się czujesz?

~ Dużo lepiej, dziękuję za troskę. Gdy słońce będzie szczytować zjawię się na Arenie.

~ Dobrze. Muszę się zająć gośćmi.

     Głos Eldrena stał się niewyraźny. Airandir przestał się wsłuchiwać i odszedł od okna. Miał nieco ponad dwie godziny na przygotowanie się. Stanął na środku pokoju i spojrzał na swoje dłonie. Skupił się. Próbował sprawić, by z jego palców buchnęły płomienie. Nagle jego skroń i pierś przeszył ból. Skulił się. Niech to szlag! Zacisnął zęby. Usłyszał pukanie i w drzwiach stanęła Sonia.

- Widzę, że się rozgościłaś! Już nawet nie czekasz na pozwolenie! – warknął. Przestraszona dziewczyna zaczęła mamrotać jakieś przeprosiny. Airandir się opamiętał. – Nie… To ja przepraszam. – skrzywił się. – Znowu spróbowałem. I znowu nie wyszło. Oczywiście, że możesz wchodzić bez pozwolenia. – dziewczyna rozpromieniła się.

     Odebrał od niej tackę i zaprosił do środka. W rękach miała jeszcze małe zawiniątko i przez ramie przewieszoną ciemnobrązową szatę. Weszła do salonu i położyła ją na krześle.

- Co jest w zawiniątku? – zapytał, przebierając się.

- Zioła, które pomogą ci w skupieniu i ewentualnym bólu. – Sonia przygotowała śniadanie i zajęła się robieniem naparu.

- Nie otrujesz mnie? – zaczął przeżuwać chleb. – Znasz się na tym?

- Każdy w mojej rodzinie się na tym zna. – kąciki jej ust się delikatnie uniosły. – Nie masz się czego bać.

- Rozumiem… – szeroko się uśmiechnął. - A przypomnisz mi moment, od którego jesteś ze mną na „ty”?

****

 

     Eldren wzbił się w powietrze i szybował w kierunku bramy. Musiał się pośpieszyć. Król życzy sobie osobistego przywitania. Wiadomość, że Airandir lepiej się czuje trochę go uspokoiła, ale wciąż martwił się, skąd to wszystko się wzięło. Spędził pół wczorajszej nocy na czytaniu starych książek i jedyne, co znalazł, to przedarta kartka, na której było coś napisane o blokadzie wywołanej przez jakieś stworzenie. Ale to nie było to samo. Miał tylko nadzieję, że to, na co cierpiał jego brat, było chwilowe.

     Doleciał do wrót w idealnym momencie. Akurat karoca zatrzymała się przed bramą. Poprawił szatę i przybrał uśmiech na twarz. Wizyty królów zawsze z jakiegoś powodu go stresowały, zwłaszcza te niespodziewane. Nigdy nie przyjeżdżali na testy… W końcu jeden zainteresował się życiem Gildii? Wyszedł za bramę. Jeden z magów odzianych w białe zbroje otworzył drzwiczki. Po małych złotych schodkach zaczął powoli schodzić mężczyzna w średnim wieku. Ubrany był w długą czerwoną tunikę w złote ornamenty przepasaną skórzanym pasem. Na głowie miał koronę. Jego twarz powoli zaczęły pokrywać zmarszczki, a ciemne włosy i bródka przeplatać się z siwymi pasemkami, ale zielone oczy wciąż tryskały życiem. Za nim wyskoczyły dwie dziewczynki odziane w błękitne suknie, zaraz za nimi wyszła ciężarna małżonka króla, niosąc na rękach może dwuletniego synka.

- Witaj Wielki Mistrzu Eldrenie. – pochylił głowę.

- Witam w Gildii królu Dymitrze. – mag skłonił się. – Prosiłem, by rodzina Waszej Wysokości pozostała w zamku, to nie będzie bezpieczne.

- Moje dziewczynki mnie uprosiły. Strażnicy nas obronią, prawda maluchy? – dzieci zaczęły się śmiać i klaskać w ręce.

     Eldren z trudem utrzymywał uśmiech na twarzy. Miał ochotę wygarnąć królowi nieroztropność i głupotę, ale stwierdził, że lepiej zostawi to dla siebie. Słońce za niedługo będzie szczytowało. Poprowadził rodzinę królewską i strażników ku rozpadającej się Arenie, tam, gdzie on sam będzie obserwował zdarzenia.

- Z jakiej okazji będziecie walczyć? Jakiś turniej?

- Nie do końca… - Nawet nie raczyłeś się dowiedzieć, po co tu przejeżdżasz… - Odbędzie się test siły maga.

- Nie słyszałem o czymś takim.

- Bo już ich nie robimy. Mag, który będzie dzisiaj testowany, po prostu nie podszedł do niego, gdy miał dwadzieścia pięć lat, gdy siła kryształu teoretycznie przestaje intensywnie rosnąć.

- Dlaczego?

- Wyjechał. Dotarliśmy. – Eldren uciął temat i wskazał rodzinie siedziska.

     Na miejscu zebrała się już większość mężczyzn Gildii, kobiety rzadko kiedy interesowały się testami, a dzieciom nawet się o nich nie mówiono.

­~ Airandirze jesteś już?

~ Już jestem blisko.

~ Dobrze. Zmienię trochę zasady.

~ Ze względu na mój „problem”, prawda?

~ Tak, nie przejmuj się.

     Gdy Wielki Mistrz zobaczył postać brata stojącą na środku Areny, uniósł się w powietrze i użył magii, by wzmocnić swój głos. Mówił, rozglądając się wokół i sprawdzając, czy wszyscy przeciwnicy się zjawili.

- Serdecznie witam wszystkich zgromadzonych na teście, który odbywa się po raz pierwszy od pięciuset lat! Jednak ten będzie się trochę różnił od ostatnich. Kilku silnych magów z danej Gildii będzie posyłać trzy swoje najsilniejsze uderzenia w stronę bariery testowanego, najpierw z osobna, potem zjednoczeni. Jeśli ta się utrzyma, na ich miejsce wejdzie inna trójka silniejszych magów. I tak będzie póki bariera nie upadnie lub póki nie zmienię zasad. Czy to jasne?!

     Na widowni podniósł się rumor. Wszyscy magowie zakrzyknęli. Airandira przeszedł dreszcz. Zaraz się zacznie.

- A więc wzywam przedstawicieli Gildii miasta Zuro!

**********
 
 
Test się rozpoczął i Airandir znowu czuje się jak niepewny osiemnastolatek, a w dodatku wszystko obserwuje król ;) Po co przyjechał? Może z tą wizytą związane są jakieś jego plany?

3 komentarze:

  1. Mam nieodparte wrażenie, że król coś kombinuje... Walka będzie świetna ;P
    Jeszcze jak okaże się, że Airandir zna kogoś z Gildii Zuro... :D
    Ach! Ta Sonia :P
    Czekam na next i weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę przyznać, że ten rozdział wydaje się jak na razie najlepszy spośród pozostałych, jest dłuższy i bardziej opisowy.
    Bardzo mnie ciekawi wcześniejsze życia Airandira. Wyjechał, ale dlaczego? Stworzyłaś postać niesamowicie tajemniczą, ale i pociągającą. Życie w gildii zdaje się odżyć przez jego przybycie. Czym jest ta choroba, z którą się zmaga? Będę z niecierpliwością oczekiwać opisu jego przygód, jakichś wspomnień czy chociażby jego kolejnych przygód.
    Co do testu zastanawia mnie pewna rzecz, czy ze względu na stan zdrowia Airandira nie mógł zostać przesunięty? Wydaje mi się, że nawet lekkie przeziębienie moze być powodem osłabienia maga, a co dopiero dysfunkcja jego mocy. Myślę, że test może być katastrofalny w skutkach, nawet majac lekko nagięte zasady.
    Ostatnia kwestia... A mianowicie król. Czegoż on tam szuka? "- Z jakiej okazji będziecie walczyć? Jakiś turniej?

    - Nie do końca… - Nawet nie raczyłeś się dowiedzieć, po co tu przejeżdżasz… - Odbędzie się test siły maga.

    - Nie słyszałem o czymś takim." Po tym fragmencie wnioskuje, że totalnie nie ma czego tam szukać. No cóż, czekam na wyjaśnienia.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do testu, jak pewnie wiesz z poprzedniego rozdziału, Eldren dowiedział się o chorobie dopiero na wieczór przed testem, kiedy wszystko już było przygotowane. Mimo to, chciał go przełożyć, a raczej zabronić Airandirowi brania w nim udziału, no ale cóż, ten się uparł i Wielki Mistrz nie miał nic do gadania ;)
      Również pozdrawiam :)

      Usuń