Tydzień minął bardzo szybko. Na
wieczór przed testem Eldren w końcu znalazł odrobinę czasu i poszedł odwiedzić brata. W drzwiach rozminął się z
uśmiechniętą Sonią. Polubili się... Służka
niosła tackę z resztkami kolacji. Skłoniła się szybko i pobiegła w stronę
Domów.
Airandir
był w sypialni, oświetlonej kilkoma świeczkami. Leżał na łóżku z ręką opartą na
czole. Zmęczonym wzrokiem spojrzał w kierunku brata i uśmiechnął się. Eldren
nabrał pewnych podejrzeń.
- Witam
Wielkiego Mistrza!
- Wy
chyba nie…
- Hm?
Nie! – zaczął się śmiać. – Dlaczego tak myślałeś?
- Nie wiem…
Jakaś taka szczęśliwa wyszła, a ja zastałem ciebie na łóżku… zmęczonego…
-
Kobietę można zaspokoić także innymi sposobami. – mrugnął. – Była strasznie
spięta, więc zacząłem jej opowiadać co wieczór jakąś zabawną sytuację, która
mnie spotkała. Dzięki temu w końcu zaczęła się uśmiechać i już nie muszę
widzieć strachu w jej oczach za każdym razem, gdy chodzi po moim mieszkaniu.
- To
dlaczego jesteś tak zmęczony?
-
Dlaczego muszę przejść test? – Airandir zmienił temat. – Przecież widziałem
Arenę, praktycznie nic z niej nie zostało. Nie dbano o nią, jak mniemam, od
pięciuset lat. Wiem, dlaczego nie ma treningów, ale oprócz nich to na niej
odbywały się testy. Czyli ich też już nie ma. Kolejny pomysł króla?
- Nie.
Nie tym razem… Tym razem to był pomysł Starszych i mój.
- Nie
rozumiem…
-
Należysz do ostatnich magów czystej krwi, niewielu już takich jest. Jak wiesz,
im bardziej odstaje się od czystej linii krwi, tym słabszym się jest. Większość
właśnie takich teraz się rodzi... Słabych. Takim nie ma sensu robić testu. Tylko
tym silnym albo czystej krwi. To było postanowione pięćset lat temu.
- Mhm…
Airandir
zamknął oczy. Po jego czole spłynęła kropla potu. Bracie, co się dzieje? Eldren podszedł do łóżka i przyjrzał mu się.
Nie wyglądał najlepiej. Cienie pod oczami, rozwichrzone włosy. Ciężko oddychał.
- Jesteś
chory?
- Nie…
tylko… - usiadł i oparł się o ścianę. – Próbowałem użyć magii…do czegoś innego
niż uzdrowienie czy bariera… Próbowałem atakować.
-
Próbowałeś? – Eldren usiadł obok brata. – Jak to próbowałeś? Nie udało ci się?
- Nie.
Nie mam pojęcia dlaczego… Zapomniałem? Nie. Czy jest możliwa jakaś blokada po
tylu latach?
- Tego
nie wiem, nikt nie stronił od używania magii do lewitacji, ognistych kul czy…
- Tak,
tak, jestem wyjątkowy… I czuję się okropnie… Odkąd zakończyłem ostatnią próbę
nie opuszcza mnie gorączka, mam problem ze snem, boli mnie klatka piersiowa…
- Ile to
trwa?
- Trzy
dni…
- Trzy?!
– Eldren zerwał się. – Nie możesz wziąć udziału w teście! Nie staniesz w takim
stanie przed atakami kilkudziesięciu magów!
- Muszę.
Uzdrowię się do jutra. Mocy mam na tyle.
-
Airandirze!
- Nie
zachowuj się jakbyś był naszą matką!
- Mówię
jako Wielki Mistrz!
- Nie
masz nade mną władzy, przecież wiesz!
Ma rację… Nie mam i nikt nigdy
nie miał. Od dziecięcych lat biegał własnymi ścieżkami.
-
Powiedz mi, jak będzie wyglądał test. Inaczej niż ten, w którym brałem udział
będąc osiemnastolatkiem?
- Nie,
dokładnie tak samo, z tym, że teraz będą cię atakować znacznie silniejsi
magowie.
-
Cudnie. – Airandir delikatnie masował obszar wokół kryształu. – Prosto z mostu
czy jak zawsze stopniowo od najsłabszych?
- Jak
zawsze.
Rozległo
się pukanie do drzwi.
- Wejdź
Soniu.
-
Przyniosłam okłady i olejki, pomogą w gorączce i może w zaśnięciu. – służka weszła do sypialni i
położyła zwinięty wilgotny ręcznik na czole maga, resztę odłożyła na stoliczku
obok łóżka.
- Dziękuję,
możesz odejść.
Sonia
skłoniła się i wyszła, cicho zamykając za sobą drzwi.
- Nie da
się ominąć tych najsłabszych? Pokonywałem ich już wcześniej.
- W tym
stanie wątpię żebyś ich chociaż drasnął i, jak sam mówiłeś, nie możesz wydobyć
z siebie choćby słabego ogłuszenia.
- Znajdę
sposób. Będę uderzał w ich bariery swoją barierą, póki się nie rozbije i nie
będą mieli siły, by ją znowu wznieść.
-
Świetnie… A co z tymi silniejszymi?
- Nie
wiem.
- I nie
zrezygnujesz?
- Nie.
Eldren
położył rękę na ramieniu brata i przesłał mu ogromną dawkę magii uzdrawiającej.
-
Dziękuję.
-
Postaraj się zasnąć tym razem, dobrze?
- Dobrze
mamusiu.
Airandir
krzywo się uśmiechnął i patrzył, jak Wielki Mistrz opuszcza pokój. Zastanawiał się,
czy podoła jutrzejszemu zadaniu, czy ocali swój honor. Kiedyś jego test kończył
się na Galdanie. Ciekawiło go, kim są ci „znacznie silniejsi magowie”. Może
przyjadą goście z innych, mniejszych Gildii, założonych na wyspach tuz obok
ludzkich miast. A ja upokorzę się przed
nimi wszystkimi. Cóż, pora się zdrzemnąć. Wziął drugi wilgotny ręcznik i
skropił go olejkiem. Zwinął go w rulon i wymienił z okładem, który był na jego
czole. Zdmuchnął świeczki i położył się. Uzdrowienie i olejki zrobiły swoje, w
końcu pogrążył się w śnie. Twardym, spokojnym śnie.
**********
Nowy rozdział ^^ Wkrótce Airandir będzie walczył w teście... a raczej usiłował walczyć...
Wygra... Ja to czuję :)
OdpowiedzUsuńPokona wszystkich tak, że będą płakać i kwiczeć :P
Ale mam nadzieję, że wyleczy się...
Czekam na next i weny ;)
Oj, biedny Airandir.
OdpowiedzUsuńCzekam, na ten test. Ciekawi mnie, na czym dokładnie polega, kto będzie go atakował/sprawdzał jego moc. I tutaj nasuwa mi się pewne pytanie: skoro kiedyś miał ten test robiony, dlaczego musi go przejść ponownie?
Piszesz ładnie, miło sie czyta, jednak troszke brakuje mi opisów, tzn. prawie całe rozdziały to dialogi. Cieszyłoby moje oczy, jeśli choć dorzuciłabyś czasem opis pogody za oknem. Oczywiście to tylko sugestia, by czytelnicy mogli lepiej zobrazować wydarzenia, miejsce w którym znajdują się bohaterowie.
Czekam na kolejną część,
Pozdrawiam ;)
Wiem, że mało póki co opisów, ale obiecuję, że to się zmieni ;) z tego rozdziału szczególnie jestem niezadowolona, bo właśnie nie dość, że sam dialog, to jeszcze krótki :/
UsuńDziękuję za opinię i również pozdrawiam :)
Mogłaś opisać przebieg spotkania Soni i Airandira, przynajmniej widziałabym czemu jest taka szczęśliwa hehe
OdpowiedzUsuń