Istoty
były zmuszone do samotnej, nieskończonej wędrówki. Nieskończonej, bo ich życie
trwało wiecznie. Żadne inne stworzenie na nie nie polowało, nie próbowało zabić
– wszystkie chyliły głowy i wycofywały się. Trudno się dziwić – praludzie byli
wysocy, potężnie zbudowani, ubrani w skóry. Mieli niesamowity wzrok, węch i
słuch, a wszelakie
rany, jakie odnieśli, goiły się niemal natychmiast.
Legendy
opowiadają, jak powstały Wielkie Cztery Rasy: zmiennokształtni, elfy,
krasnoludy i giganci. Praludzie mieli dość samotności, gdyż na co im cała moc i
siła, kiedy nawet nie mają przy kim usiąść, pośmiać się, porozmawiać. Wiedzieli,
że są na tyle potężni, by to zmienić. Przez stulecia komunikowali się dzięki
listom, które przenosiły zwierzęta. Próbowali okiełznać i zrozumieć swoją moc.
W końcu, kiedy lasy zazieleniły się po raz tysiąc pierwszy, najstarszy z Istot,
zwany Anaranem, zasiadł na Wielkiej Górze i roztoczył swoją magię najdalej jak
mógł. Kolejna, Beilana, zasiadła od niego na tyle daleko, by jej moc jedynie
ocierała się o tą drugą. I tak kolejno na zmianę, kobiety i mężczyźni, aż
utworzyli spiralę wielkości małego kontynentu. W miejscu, gdzie stykały się ich
moce wrzało. Biły pioruny, szalały wiatry. Istoty śpiewały pieśni, by uspokoić
się i zjednoczyć. W końcu Anaran rozłożył ręce i skupił się. Wszyscy to
powtórzyli. Najstarszy puścił iskrę swojej magii. Miał wrażenie, jakby mu ktoś
wyrwał serce z piersi. Krzyknął, a po sekundzie słyszał kolejne krzyki swoich
pobratymców. Dusze, moce i ciała Praludzi zaczęły się zniekształcać i dzielić.
Magia wymykała się spod kontroli, uciekała w powietrze, morze i ziemie. Nastała
oślepiająca jasność, która pulsowała we wszystkich możliwych kolorach. Nagle
wszystko ustało. Krzyki umilkły, światłość zmieniła się w zmierzch. Powietrze
wibrowało od ilości użytej magii.
Te
Istoty, które zasiadły w spirali, przestały istnieć. Każda dusza i talenty
jednego zostały przelane do czterech innych, jakże różnych od siebie ciał. Niezwykła
siła, wytrzymałość i inteligencja znalazły się w dwóch z nich – jednym ogromnym
i jednym malutkim. Tak powstali krasnoludowie i giganci. Te dwie rasy były
jednak śmiertelne, łatwo można je było uśmiercić strzałem w serce, ale, jeśli to
nie nastąpiło to bez trudu dożywały i dwustu lat. To był ten zalążek magii
przelany do ich ciał. Zdolność do zmieniania się zwierzęta, szybkiego
uzdrowienia oraz praktyczna nieśmiertelność podarowane zostały zmiennokształtnym
i elfom. Ci drudzy byli jednak znacznie potężniejsi, gdyż oprócz tego mogli
panować nad żywiołami i roślinnością, lecz nikomu to nie przeszkadzało.
Najważniejsze było, że w końcu mogli się zgromadzić we wspólnoty.
Każda z
ras na miejscu zawarła pokój z inną. Wybrała parę przywódców i osiedliła się.
Krasnoludy i giganci wybrały tereny na północ, gdzie lato krótkie a zimy
mroźne, zmiennokształtni na południe, gdzie zawsze gorąco, zaś elfy pozostały
pośrodku, tam gdzie są ogromne lasy i góry. Utworzyły się trzy Wielkie Krainy:
Valhalla, Gorasis i Mortiria. Wtedy zaczęto liczyć lata, a na początku każdego
roku organizowano zjazd wszystkich ras, święto zwane Remoris, które odbywało
się na zmianę w każdej krainie.
**********
Pierwsza część prologu :) mam nadzieję, że was zaciekawiła.
Prolog ciekawy :3 Lubię te klimaty, więc czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńDobrze napisane, zero błędów powtórzeń itp xd
Ciekawi mnie kto będzie głównym/główną bohaterem/bohaterką :D
Pozdrawiam, zapraszam na swojego -->http://destructionisclose.blogspot.com i życzę weny :*
Dziękuję bardzo za komentarz ^^ za niedługo poznasz :3 również pozdrawiam i na pewno sprawdzę ;)
Usuń